poniedziałek, 13 maja 2013

Descent into darkness

Daniel Smith | 24 | cudze wspomnienia sprzed dwóch wieków
Nazywam się Daniel Smith. Urodziłem się w Londynie i całe życie mieszkałem w Mayfair. Jestem typowym Europejczykiem. Równolegle pracuję i studiuję historię, mam smartfona i dobrego laptopa, po zajęciach chodzę ze znajomymi na piwo do pubu. Wolę rower od samochodu, staram się dbać o sylwetkę, działam też w samorządzie. Mieszkam z dziewczyną i wszystko wskazuje na to, że spędzę z nią resztę życia. Jestem zwykłym człowiekiem.

Tamtego dnia znalazłem jakiś stary dziennik w bibliotece. Otworzyłem go i zobaczyłem siebie. A potem nic już nie było takie samo.

Teraz mieszkam tu, w mieście. Moje dawne życie musi poczekać, aż ułożę się z nieswoją historią. Nie wiem, co mnie czeka, ale w sercu wszystkiego, co mityczne i zapomniane, muszą tkwić odpowiedzi na moje pytania.
Wspomnienia
Lux tenebris (prolog)

28 komentarzy:

  1. [To zdjęcie przypomniało mi o egzemplarzu Portretu Doriana Graya, którym miałam się zająć już w marcu... Nieważne. Ja przyszłam po to, aby ładnie się przywitać i zapytać o pomysły na wątek między naszymi postaciami. Posiadasz jakieś czy mam zabrać się za intensywne kombinowanie? :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witaj. Przybywam w poszukiwaniu wątku oraz pomysłów. Gdzie znajdę Daniela?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Swietnie trafiłeś. Czterdzieści Cztery ma ogromny sentyment do historii i rzeczy z różnych epok. Zaraz coś wymyślę.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ojej, człowiek, jak sympatycznie. Witam i Sara też się chętnie przywita (:]

    OdpowiedzUsuń
  5. [kocham tego pana ;3 słodki... mogę go sobie wziąć? ;) koniecznie wątek xD]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Hm... to zaczynam. Dla ułatwienia mogę założyć, że się przynajmniej kojarzą?]

    Był to dla niej ważny moment. Uchyliła ostrożnie drzwi swojego mieszkania, jakby sama czaiła się w mroku od dłuższego czasu. Mimo, że kawalerka Anthony'ego była przyjemna to Sara miała wrażenie jakby od brutalnego zamordowania jej rodziny żyła w cieniu własnej osobowości, topiąc się w strachu i płaczu.
    Była własnością Anthony'ego, który uratował ją od śmierci i obiecał bezpieczeństwo w zamian za posłuszeństwo. Była jego własnością i na jego życzenie milczała o mrokach nocy i praktycznie przestała żyć wśród ludzi. Wszyscy uważali, że zamknęła się w sobie z żałoby i po części było w tym nieco racji.
    Teraz jednak stała przed otwartymi drzwiami patrząc jak słońce zalewa ulice. Ten paradoks nie mieścił się w jej głowie. Jak coś tak mrocznego i strasznego jak noc w Fanipal po prostu ustępuje słońcu? Temu zdradzieckiemu zwiastunowi kolejnych morderstw.
    Postawiła pierwszy krok, chroniąc oczy przed światłem własną dłonią. W chwili obecnej targały nią sprzeczne emocje, każące jej tak samo kochać światło, jak i go nienawidzić.
    Rozejrzała się, podejmując dalszą, powolną i ostrożną wędrówkę ulicami w stronę antykwariatu. Pamiętała, że było to miejsce, gdzie można było zgubić rzeczywistość. Mimo iż w blasku słońca jej jasne włosy, cera i leciutki, blady uśmiech mogły przywodzić na myśl ciepło i radość to coś w jej sylwetce sprawiało wrażenie cienia, ciążącego gdzieś na ramieniu.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Witam serdecznie, chociaż może z małym opóźnieniem. Pragnę wątku i żywię nadzieję, że archeologię z historią da się jakoś pogodzić.]

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Witam serdecznie panie Smith. Jako, że wychowano mnie na dość kulturalną dziewczynę, zaproponuję panu wątek. Zgadza się pan? :)]

    OdpowiedzUsuń
  9. Wybiła północ, a stary zegar w kącie sklepiku "Wszystko i nic w jednym" zaczął bić leniwie. Jak gdyby odliczając ostatnie chwile życia kolejnej istoty, która odważyła się przyjść w to miejsce. I pomyśleć, że takowy dźwięk potrafił wzbudzić gęsią skórkę u kupujących, tym bardziej, że dawał o sobie znać nie w tych momentach co podobne mu. Co więcej! Jak zwykle nieregularnie.
    Na dworze od dłuższego czasu padał rzęsisty deszcz. I gdyby nie kilka małych faktów uznałby to za prawdziwe szczęście. Ale nie tym razem. Biegł, nawet nie omijając kałuż, szukając schronienia przed niepogodą tamtej nocy. Jedną dłonią przytrzymywał wciąż zsuwający się płaszcz, a w drugiej dzierży kilka kopert koloru czarnego, które musiał dostarczyć.
    Jego oczom rzucił się mały szyld, oświetlony przez neonowe lampy w kolorze żółci. Uśmiechnął się sam do siebie. Nie zaglądał często do takich miejsc. Nie miał tam czego szukać, tym bardziej iż wiedział jaką cenę płaci się za większe transakcje. Ale cóż. W końcu chodziły słuchy, że to właśnie Czterdzieści Dziewięć założyła ten sklep.
    Otrzepał płaszcz z kropel i rozejrzał się. Był niemalże pusty i ogromny zarazem, co robiło wrażenie.
    [Wybacz. Nie mam czasu na dokończenie, więc niech zostanie tak.]

    OdpowiedzUsuń
  10. [dlaczego nie ... mogą jako miejsce spotkania wybrać miejsce publiczne np bibliotekę... ;) będziesz chciała zacząć czy ja mam to zrobić??]

    OdpowiedzUsuń
  11. [to chyba nas jest więcej bo ja się mocuje z wątkiem ze Stormy już od chwili gdy dołączyłam xD czasu to mam dużo - gorzej to z wymyśleniem czegoś na poczekaniu ale coś powinno mi zaskoczyć.I tak mi przyszło do razu do głowy by to było ich 2 spotkanie. Dla ułatwienia (taak. Na łatwiznę idę ^^)] Za pół do godziny powinnaś już coś mieć, gdyż teraz mnie wołają na kolacje... ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [nio dobra... coś wyskrobie - nie bij jak będzie nijakie xD]

      Była tego dnia umówiona na spotkanie, ale pogoda po temu nie służyła. Jak na tę porę roku, było jasno, parno i ciężko a na niebie nie było żadnej chmurek. Żadnej i nie zamierzało chyba przybyć. Złościło ją to - już i tak było przekładane już ze dwa razy no i nie wypadałoby. Zwłaszcza po tym smsie, w którym było mowa że to pilne.
      Westchnęła stojąc koło okna i wypatrując jakichkolwiek zmian. Lecz mogła by i tak stać wiecznie, gdybym nie godzina spotkania, która zbliżała sie nie ubłaganie do swego celu.
      Cóż... chyba czas sie przyszykować... - mruknęła do siebie sięgając po specjalny krem do ciała z bardzo silnym filtrem. Potem założyła bieliznę, biodrówki i złoty top. Zabrała kurtkę, komórkę oraz okulary i wyszła wpierw z pokoju, potem z budynku i szybkim krokiem dotarła do lasu, by chociaż tam złapać cień no i przejść do centrum skrótem.

      Usuń
  12. Prawda była taka, że każdy musiał kiedyś zapłacić za bezkarne i beztroskie korzystanie z życia - obojętnie, czy brał od niego pełnymi garściami myśląc tylko o sobie, czy budował sobie swój azyl cegiełka po cegiełce. Sara nie chciała, bardzo nie chciała, by jej perfekcyjny spokój ducha i skromne, poukładane życie oparte na nauce i nawiązywaniu przyjaźni zostało tak brutalnie wywrócone do góry nogami.
    Teraz bała się ciemności bardziej niż zwykle, wstając często z oczami podpuchniętymi od spływających łez w ciągu nocy. I nikt nie mógł nic na to poradzić. Uczyła się żyć, a właściwie egzystować, od nowa.
    Rozejrzała się po regałach zasypanych książkami od góry do dołu, bez wyraźnego porządku, a jednak w miarę tematycznie. W końcu cóż mógł robić biedny właściciel całymi dniami, gdy klientów nie przybywało? Ominęła horrory, kryminały i science-fiction, mając wyraźnie po dziurki w nosie ponurych zjawisk. Nie spojrzała także na romanse - było to ostatnie o czym myślała, choć w jej wieku powinno być inaczej. Historia, z której nigdy nie czuła się najlepsza, wydała się jej teraz jedynym trafnym wyborem.
    -Dzień dobry Danielu - spojrzała na niego, obdarzając delikatnym, ciepłym, acz nieco bladym, jakby zmęczonym uśmiechem. Zajrzała mu dyskretnie przez ramię, by zobaczyć po jaką książkę sięgnął.
    -Mógłbyś mi coś polecić? - spytała, nie bardzo wiedząc jak po dość długim czasie nieobecności po prostu zaczynać z ludźmi rozmowę.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Chodziło mi właśnie o coś takiego. A jeśli Daniel miałby jeszcze ten dziennik przy sobie, badaczka przeszłości byłaby wręcz w siódmym niebie.]

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie sądziła by ktokolwiek, kiedykolwiek mógł uważać Sarę za zagrożenie. W końcu sama była niczym ostatnia ofiara losu, która mimo wielu poparzeń, nadal wyciągała pomocną dłoń. Do chłodnego dystansu przyzwyczaiła się już jakiś czas temu - Anthony nigdy nie był specjalnie wylewny, choć sam fakt, że wytrzymywał w towarzystwie młodej, ludzkiej istoty był godny podziwu.
    Niemniej jednak zawsze była nieco dojrzalsza w zachowaniu i sposobie myślenia niż rówieśniczki i objawiało się to w mowie i gestach. No i doceniała w Danielu właśnie tą szarmanckość, o którą teraz tak trudno. Chociaż siedząc całymi dniami w domu nie bardzo miała okazję porozmyślać nad społecznymi tendencjami w zachowaniu.
    -Dzisiaj... - zastanowiła się krótką chwilę, marszcząc lekko brwi - dzisiaj wypadałoby mi poćwiczyć mój francuski, który od jakiegoś czasu umiera- przez sekundkę jej spojrzenie spoczywało na jego osobie, by zaraz uciec gdzieś w poszukiwaniu francuskojęzycznej książki.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nienawidziła wiosny (bo przypominały jej sie wspomienia) i słońca (gdyż dostawała od migreny po ból oczu) , dlatego tez wejście w chłodne i lekko zaciemnione pomieszczenie biblioteki bo tam mieli sie spotkać. No i panowała cisza, która była na rękę, gdyż można było zachować dyskrecję. Nie zwracając uwagi na straszą kobietę skierowała swe kroki bezpośrednio w stronę jednego z odległych działów i tam na niby, udawała, że interesuje ją wystawiona literatura. Przy wyjściu zdjęła machinalnie okulary i założyła je na czubku głowy. Pokręciła sie tu i tam aż w końcu zauważyła czekającego.
    - proszę wybaczyć za chwilę zwłoki - oznajmiła nagle cichym głosem - tyle na głowie - uśmiechnęła sie szeroko. - cieszy mnie niezmiernie nasze kolejne spotkanie. Miło widzieć pana w dobrym zdrowiu.

    OdpowiedzUsuń
  16. Podążał dalej. Pomiędzy półkami i regałami, wypełnionymi niemal zakurzonym ustrojstwem, którego często nie miał ochoty brać nawet w dłonie. To miejsce nie miało nic wspólnego z magią, a jednak napawało lękiem, jak wszystko co tajemnicze i nieznajome.
    I gdy minął kolejną alejkę, zastanawiając się czy aby wciąż przemieszczające się przedmioty nie postanowiły wodzić go za nos, tworząc coraz to nowe korytarzyki, prowadzące donikąd. Mało kto wiedział, że wszystko w sklepie było ruchome. Ba! Ruchu tego nie było widać!
    Znudzony ciągłym krążeniem, usiadł na ziemi i ułożył papiery na kolanach. Jak chcieli mu pokazać drogę, z pewnością to zrobią.
    Wystarczyła chwila, aby kolejny zagubiony znalazł się w tym samym miejscu. Uniósł niechętnie głowę, a jego źrenice rozszerzyły się nagle. Mężczyzna dzierżył w dłoniach najprawdziwszy "Dziennik Pokładowy numeru trzynastego". Włosy na karku automatycznie się zjeżyły. Księga była bezcenna i zapewne nie była częścią tego miejsca, a rzeczą wyproszoną. Wiele musiał zapewne zapłacić za nią.
    - Człowieku! Czy wiesz co właśnie dzierżysz w dłoniach?!

    OdpowiedzUsuń
  17. Uśmiechnął się pod nosem. Mężczyzna z pewnością jeszcze nie przeczytał "Dzienników pokładowych". Bo gdyby rozczytał chaotyczne zdania w dość dziwnych językach, z pewnością stał by blady jak trup przed nim i bał się wymówić choć słowa, by ten go nie zabił w katorgach, które przewyższały wszelką myśl.
    Tak. Ta księga i jego dotyczyła. Każdego z jego rasy. Była tak stara... I niezwykle niebezpieczna, a wszyscy ponumerowani byli w stanie oddać swoje życie za każdą z tych tomów. By utrzymać wszystko w tajemnicy.
    - Chyba się nie zrozumieliśmy. Jesteś pierwszym człowiekiem, który skalał swoją dłonią zapewne rękopis tego typu dzieł z których niczego nie zrozumie. To zupełnie inny poziom. Nie na twój umysł.
    Zamknął oczy i wyciągnął przed siebie dłonie. Cokolwiek oddał za księgę, zapewne zaraz do niego wróci.
    Jak podejrzewał. Zwyczajny rękopis stworzony pewnie przez ciekawy umysł wszechwiedzącego pracownika tego sklepu. Nie miało to znaczenia. Z torby mężczyzny zaczęły wypływać litery, pisane tuszem i wirować wokół Czterdzieści Cztery, układając zupełnie bezsensowne zdania, dzieląc się na grupy, aby na koniec poddać się wirowi swych towarzyszy. Dinistrio otworzył usta, a one zaczęły wpływać do środka, tworząc z niego natchnionego wieszcza.
    Otworzył oczy. Już nie zimno-niebieskie, a czerwone zupełnie.
    - Oto słuchajcie, bo mówi do was przeznaczenie. Zagłada całego świata. Apokalipsa tego systemu rzeczy! Oto świat, który dobrze znacie. Przepełniony brudem kolejnych pokoleń obróci się w pył za moim pośrednictwem! I nic się nie ostanie.
    Kaszlnął, a jego oczy znów przybrały kolor błękitu.
    - I widzisz coś narobił?

    OdpowiedzUsuń
  18. Sara była za to zafascynowana językiem dyplomatów, choć musiała się sporo napracować, by jej brytyjskie samogłoski nie odbijały się echem we francuskich słowach. Z innych języków kojarzyła zaledwie po parę słów z każdego, wiedząc, że musi skupić się na rysunku i matematyce jeśli chce być architektem w przyszłości. A dzisiaj... dzisiaj przyszłość przemieniona jest w garstkę prochu.
    Uśmiechnęła się do niego ciepło, słysząc słowa tak starannie dobierane. I jakże zazdrościła - mimo że nie mówiła dużo, często próbowała wyrazić swoje myśli niepoukładane słowami w dość spontaniczny sposób. W efekcie czego mało kto rozumiał biedną duszę.
    Mimo ogólnego wrażenia neutralności, mogło się wydawać, że coś nie daje jej spokoju. Wyszła do ludzi po raz pierwszy od miesiąca, więc i czuła się dość niezręcznie. I chociaż Daniel kojarzył jej się pozytywnie, nie mogła przestać uciekać wzrokiem od jego osoby. Skinęła lekko głową, w geście podziękowania za pomoc i uśmiechnęła się delikatnie.
    -Myślisz, że można żyć książką, Danielu?- spytała cicho. Narodziła się jej bowiem w głowie myśl, że mogłaby znaleźć sobie tyle fantastycznych ksiąg i po prostu zatracić to życie, które ma. Zaraz jednak skarciła się za takie fantazje. Jaki bowiem byłby wtedy sens śmierci jej rodziny i ocalenia jej życia?

    OdpowiedzUsuń
  19. [Zawsze mogłaby próbować go namówić i prosić, żeby pokazał jej obiekt o tak niezwykłych właściwościach. Jeśli nie od razu, to jak to ma wyglądać?]

    OdpowiedzUsuń
  20. Zanim do niego podeszła, odpowiednio mu sie przyjrzała. Mógł udawać przed wszystkimi opanowanego, ale jego nastrój był widoczny na rzut oka, zwłaszcza gdy nerwowo splatał ręce zanim go zagadnęła.
    - miło mi to słyszeć - zajęła miejsce naprzeciwko niego. Tym razem to ona udawała pełna swobodę, lecz i tak spoglądała na niego katem oka. - tak się niefortunnie stało z tym przekładaniem terminu, ale zabiegani jesteśmy . Przeczytałam waszą wiadomość. Zabrzmiała ona tak interesująca, ze koniecznie musiałam przybyć, by wysłuchać pana o tej sprawie. - zniżyła ton - więc skoro tu jesteśmy, może przejdziemy do sedna sprawy?

    OdpowiedzUsuń
  21. [Cześć. Chętnie zacznę wątek i mam nawet pomysł, tylko nie bardzo wiem, czy wszystko zgadza się z koncepcją Twojej postaci. Pomyślałam, że Jack mogłaby pomóc Danielowi obronić się przed jakąś bestią. Taka sytuacja jest realna?]

    OdpowiedzUsuń
  22. [ Umć, pomysł...hmm, daj mi się panie zastanowić...O! Może niech na siebie wpadną. Daniel może spostrzec Summer podczas zwijania skrzydeł...A nie dla każdego ten widok jest dozwolony...jak filmy erotyczne XD Ale porównanie O___O Nie zwracaj uwagi proszę :D
    Zaczął byś? Może to być nad jeziorem.]

    OdpowiedzUsuń
  23. Uśmiechnęła się leciutko, jakby do siebie, jakby Daniel wcale nie stał obok.
    -Na mnie zamknął. Ja nie istnieję, Danielu - spojrzała na niego, nie przestając wyginać ust w delikatnym, dziwnie spokojnym uśmiechu. Jakby fakt, że świat o niej zapomniał wcale jej nie przeszkadzał.
    Chociaż już kiedyś wydawało się jej, że świat o niej nie pamięta i przypomniał się zabierając jej całą rodzinę. Teraz jednak było inaczej, teraz nie miała już nic do stracenia.

    OdpowiedzUsuń
  24. Po tym ponagleniu ponownie zamilkła, niemalże wiercajac swoje oczy. Długo czekać nie musiała. Wysłuchała co miał do powiedzenia.
    - to interesujace musze przyznać - zatrajkotała - byłz niego niezły archeolog. Nie da się ukryć, że jego kolekcja była wyśmienita. Szkoda tylko, że zmarł tak tragiczna śmiercia. Panie świeć nad jego dusza. - powiedziała szeptem - mogłabym umożliwić ich ujrzenie, ale .. - tu nastapiła pauza - cóż będę z tego miała? - uniosła jedno brew w niemym pytaniu.

    OdpowiedzUsuń
  25. [ Och...przepraszam za pomyłkę z płcią ^^
    Ok. To poczekam. Bo mogą się również już znać i po prostu umówić się w "Alchemiku"...Mam tylko takie pomysły.]

    OdpowiedzUsuń
  26. [To może coś w stylu, że najpierw trochę popracują nad czymś razem razem, skoro to pokrewne dziedziny, poznają się trochę bliżej i potem może wyniknąć jakaś sytuacja, w której Iridian dowie się o dzienniku, Daniel coś tam napomknie czy jakoś tak.]

    OdpowiedzUsuń
  27. Czasami coś, co ogólnie wydawało się całkiem w porządku, zaczynało irytować jak najbardziej znienawidzona rzecz. Lubiła deszcz, ale tego dnia zamiast działać kojąco, niewypowiedzianie ją drażnił. Miała nieodparte wrażenie, że śmierdzi i jest klejący, dlatego chowała się przed nim, jak tylko mogła. Dopiero nad ranem przestało lać. Machinalnie przygotowała się do wyjścia, nawet nie zerkając na zegarek. Kilka minut później była już prawie w mieście. Po dochodzących z różnych stron powarkiwaniach i chrzęstach łamanych kości dochodziła do wniosku, że wyszła nieco za wcześnie. Chciała nawet zawrócić albo skryć się gdzieś – w końcu nigdy nie wiadomo, kiedy wilkołak wypadnie zza rogu i z chęcią urwie ci głowę – ale usłyszała odgłos walki. Zdziwiło ją to. Pędem ruszyła w tamtym kierunku. Walki arystokratów pomiędzy sobą były wręcz niespotykane, a o tej porze żaden człowiek wyznaczony na ofiarę nie miał prawa żyć. Chyba że jako towar transportowany do willi.

    OdpowiedzUsuń