To nie tak, że nie lubiła mordować. Uwielbiała zabijać. Uwielbiała patrzeć na cierpienie w oczach swojej ofiary. Na ten ból, który im zadawało. To sprawiało, że czuła się spełniona. To pozwalało jej żyć pełnią życia. Swoje ofiary zazwyczaj porzucała w lesie albo zabierała i na nich testowała swoje wynalazki. Czasami oddawała jakiegoś człowieka jakieś bestii, która go bardziej potrzebowała niż ona. Bywało to raczej bardzo rzadko. A tak naprawę prawie, że wcale. Noc. Godzina policyjna. Nigdzie nie powinno być żywej duszy. Nile od razu zauważyła, że ktoś się poruszył między drzewami. Dzisiaj postanowiła się nieco pobawić w kotka i myszkę. Ona miała być kotkiem, a jej ofiara myszką. Taka zabawa odpowiadała jej najbardziej. Bawiła się już od dobrej godziny. Musiała przyznać, że dziewczyna miała sporo siły jak na zwykłego człowieka. Nawet śmiała przypuszczać, że poluje na istotę sobie podobną lecz tak piszczeć mógł tylko człowiek. Nędzna kreatura ludzka, która uważała się za pępek świata, a tak naprawdę nie była nikim ważnym. Pokarmem dla wyższych sfer. Nikim więcej, bo do niczego więcej się nie nadawali. Jej ofiara była już ledwo żywa. Na ścieżce znaczyła trasę swoją krwią, a Nile powoli szła jej tropem. Kiedy już miała zadać jej ostateczny cios, to ktoś jej w tym przeszkodził. Znikąd wyskoczył wilkołak i rzucił się na dziewczynę, która wydała z siebie ostatni krzyk. - Jasna cholera - przeklęła pod nosem i szybko pobiegła w tamtą stronę. Zacisnęła usta w wąską linijkę i rzuciła czar na wilkołaka. Teraz on nie mógł się ruszać, a ona spokojnie do niego podeszła. Nie trwało to jednak zbyt długo. Jej czary działają najlepiej na ludziach. Na innych potworach działają nieco gorzej. - Nie ładnie wtrącać się do czyjeś miski, Valid - powiedziała spokojnie i podeszła na niebezpieczną odległość do niego. - Następnym razem znajdź sobie swoją własną ofiarę, a nie wtrącasz się do innych - mruknęła i poklepała go po policzku. Nile
Całe przedstawienie w postaci masakry z reguły kończyło się o podobnej porze. Uśmiechnięci arystokraci prowadzili – lub wlekli – swoje maskotki w postaci niespecjalnie przytomnych ludzi z ogromnym namaszczeniem, jak myśliwi swoje trofea po udanym polowaniu. Jack już taka zadowolona nie była, kiedy każdego dnia musiała pozaglądać w każdy kąt i kącik, czy aby na pewno żaden człowiek nie pobawił się w widownię tego przedstawienia. Snuła się jak cień od uliczki do uliczki, kiedy nagle usłyszała głuchy trzask tłuczonego szkła, a zaraz po nim łomot i zduszony jęk. Zaczaiła się przy najbliższej ścianie, zaglądając w głąb ciemnej uliczki. W końcu z niedobitkami też trzeba było zrobić porządek, ale nie mogła ot tak wkroczyć łowcy w paradę. Leżący na ziemi człowiek mruczał coś pod nosem, widocznie próbując się podnieść. W mieszkaniu z wybitym oknem można jednak było dostrzec ruch. Czekała, mrużąc oczy.
[Ach, mam ten sam problem. Zazwyczaj po prostu unikam wątków męsko-męskich, gdyż z doświadczenia wiem, że ona mi po prostu nie wychodzą. Można jednak spróbować. A nóż, widelec i łyżka się uda? ^^ Oczywiście, mi pasuje. Mogę liczyć na zaczęcie? Głowę mam zawaloną jedynie datami z historii w tej chwili.]
W ułamku sekundy sięgnęła po broń i wycelowała w istotę. Ten odruch uważała za wyjątkowo przydatny, chociaż spora część arystokracji wręcz lubowała się w kpieniu z tego śmiesznego pistoleciku. A jednak dla ludzi był to bardzo przekonujący argument, że dzięki straży są bezpieczni. Uśmiechnęła się pod nosem, chowając broń. – Wbrew pozorom jest całkiem znośne – mruknęła w odpowiedzi, zerkając na mężczyznę. – Przepraszam, że przeszkodziłam. Niestety niektórzy panowie i niektóre panie nie mają nawyku sprzątania za sobą, a to może nam bardzo zaszkodzić. Jack raczej byłaby niespecjalnie zdziwiona, że coś się jednak wydało. Obserwowała poczynania istot od bardzo długiego czasu i zachowanie niektórych z nich zaliczało się do co najmniej nieodpowiedzialnych. Mogła jeszcze rozumieć, że ktoś zostawił ciało na środku ulicy, ale żywy człowiek raczej nie pozostawał bierny, z anielską cierpliwością oczekując aż jakaś bestia powydziera mu wnętrzności, a i tak pozostawionych śmiertelników widziała.
- Wisisz mi nowy strój - mruknęła cicho patrząc na to jak rozrywa jej ubranie. Czy się bała? A w życiu! Ona nigdy się nie bała. Potrafiła sobie poradzić nawet w bardzo trudnych sytuacjach. Zbyt dużo już widziała by dać się zaskoczyć jakiemuś tam wilkołakowi. Ogólnie rzecz biorąc to psychika wilkołaków była bardzo prosto zbudowana. Oni nie mają uczuć. Żyją tylko z chęci zabijania Spodziewała się tego, że jej "kolega" tak właśnie zrobi. Nawet uśmiechnęła się do niego ślicznie i poprawiła się na ziemi by wygodniej jej się leżało. Niech nie zapomina, że ona jest czarownicą i jednym zaklęciem mogłaby zamienić Go w każde inne stworzenie jakie by sobie wymyśliła. Ten czar, na wilkołaki, głównie nie działał w pełni, a teraz pełni nie było. Ponadto mogła wyczarować jakąś kulę ognia i by się sparzył. - A Ciebie nikt nie nauczył, że damy traktuje się z godnością? - mruknęła cicho i spojrzała na swoje nagie piersi. Westchnęła cicho czując nieprzyjemny chłód w okolicach całego ciała. - I się ich nie rozbiera jeśli nie mają na to ochoty? Mogłeś powiedzieć, że lubisz moje ciało. Możliwe, że mogłabym Ci je udostępnić - powiedziała uśmiechając się do niego nieco złośliwie. - Nawet nie próbuj mnie tknąć, bo to może się dla nas bardzo źle skończyć... - ona mu nie groziła. Ona go tylko delikatnie ostrzegała. Nile
Noc w jednej chwili pochłonęła las. A może po prostu był na tyle znudzony, że czas płynął nieco szybciej niż zwykle... Jakkolwiek by nie było, oznaczało to jedno. Polowanie czas zacząć! Tak, tak. W lesie! Przeskoczył z jednego drzewa na drugie, a płaszcz zafurkotał zabawnie. Uwielbiał to, mimo że zdradzało jego położenie. Nie tym razem. Dziś nie będzie się ukrywał! Z szaleńczym uśmieszkiem, podniósł dłonie ku górze i poruszył palcami, odzianymi w czarne rękawiczki. Tak. Czuł jak przez jego ciało przepływa energia. Przymknął oczy i uniósł brodę. Drzewa zaszumiały cicho i wyłoniła się ona... Fioletowy płaszcz i łuk w dłoni. Przeuroczy, czarnowłosy amor. 5... 4... 3... 2... 1... Sztylety przeszywając powietrze, świsnęły mu koło ucha. Tego właśnie potrzebował. Zza jego pleców wyłoniła się młoda kobieta, o fanatycznych oczach, odziana w czerń. Jak bardzo uwielbiał zaglądać w te oczy. - Idź moja droga - wyszeptał, a ta posłuchała polecenia. Wyciągnęła miecze i zaczęła biec w stronę fioletowej przeciwniczki. - Nie ma to jak bić się trupami... - wymamrotał do siebie. Wykonał kolejny gest, a jego lalka posłusznie wykonała polecenie. Żałował, że nie mógł przyglądać się wszystkiemu swoimi oczami. Jego młoda zabawka sprawowała się nadzwyczaj dobrze. Odbiła się od kilku drzew, unikając strzał i jednym uderzeniem, złamała przeciwniczce kręgosłup. Tamta tylko zawyła cicho. A podobno... One nie czują bólu... Tak. To była zaprawdę sadystyczna zabawa. Z transu wyrwał go ruch. Zupełnie niepożądany. Czyżby walka miała być odciągnięciem uwagi, aby zakraść się do konstruktora? Otworzył oczy, a tuż obok niego stał nieznajomy mężczyzna. Widokiem jednak nie dano mu się nacieszyć. Szczęk metalu i zanim uskoczył jeden z mieczy przeciął mu tętnicę na szyi. Uśmiechnął się spokojnie i zacisnął dłoń na wciąż krwawiącej ranie. - Witaj - wyszeptał jak gdyby nic się nie działo.
Zaczął się cicho śmiać. Na tyle wyraźnie, na ile pozwalała mu obecna sytuacja. Krew coraz większym strumyczkiem, spływała po szyi, sprawiając mu małą przyjemność. Czy sądził, że teraz padnie i zacznie błagać o życie? Nie. To nie było w jego stylu. - Mówisz o tym? Zsunął dłoń niżej, odkrywając jedynie poplamione gardło. Uwielbiał robić takie sztuczki. Tym bardziej, gdy liczyły się sekundy. Może i pozbył się sporej ilości krwi, ale zawsze było warto. Usłyszał tupot stóp. Dwie panny, które jeszcze przed chwilą były gotowe odrąbać sobie głowy, biegły zgodnie w stronę mężczyzn. Obie ukłoniły się także i zastygły w takiej pozycji. - Pani pyta czy nic się nie stało. To był przypadek - odezwała się kobieta odziana w fiolet. Nawet drgnęła delikatnie zapewne z obawy. - Jak widać sytuację opanowałem. I to nie fair podkradać czyjeś maszyny bojowe. Słyszałaś? Przecież wiem, że masz transmisję na żywo. Panna w fiolecie wyprostowała się, a jej oczy okazywały nieobecność, wpatrzone w dal. - Tak, słyszę. To chyba dobrze, że jej nie odstrzeliłam, prawda? Tak bardzo ją lubisz. I powinieneś bardziej uważać. Dopuściłeś, aby ktoś znalazł się za twoimi plecami. Kto to jest? - A bo ja wiem... Oboje odwrócili się w stronę nieznajomego i wbili w niego wzrok, wyczekująco.
To nie tak, że nie lubiła mordować. Uwielbiała zabijać. Uwielbiała patrzeć na cierpienie w oczach swojej ofiary. Na ten ból, który im zadawało. To sprawiało, że czuła się spełniona. To pozwalało jej żyć pełnią życia.
OdpowiedzUsuńSwoje ofiary zazwyczaj porzucała w lesie albo zabierała i na nich testowała swoje wynalazki. Czasami oddawała jakiegoś człowieka jakieś bestii, która go bardziej potrzebowała niż ona. Bywało to raczej bardzo rzadko. A tak naprawę prawie, że wcale.
Noc. Godzina policyjna. Nigdzie nie powinno być żywej duszy. Nile od razu zauważyła, że ktoś się poruszył między drzewami. Dzisiaj postanowiła się nieco pobawić w kotka i myszkę. Ona miała być kotkiem, a jej ofiara myszką. Taka zabawa odpowiadała jej najbardziej.
Bawiła się już od dobrej godziny. Musiała przyznać, że dziewczyna miała sporo siły jak na zwykłego człowieka. Nawet śmiała przypuszczać, że poluje na istotę sobie podobną lecz tak piszczeć mógł tylko człowiek. Nędzna kreatura ludzka, która uważała się za pępek świata, a tak naprawdę nie była nikim ważnym. Pokarmem dla wyższych sfer. Nikim więcej, bo do niczego więcej się nie nadawali.
Jej ofiara była już ledwo żywa. Na ścieżce znaczyła trasę swoją krwią, a Nile powoli szła jej tropem. Kiedy już miała zadać jej ostateczny cios, to ktoś jej w tym przeszkodził. Znikąd wyskoczył wilkołak i rzucił się na dziewczynę, która wydała z siebie ostatni krzyk.
- Jasna cholera - przeklęła pod nosem i szybko pobiegła w tamtą stronę. Zacisnęła usta w wąską linijkę i rzuciła czar na wilkołaka. Teraz on nie mógł się ruszać, a ona spokojnie do niego podeszła. Nie trwało to jednak zbyt długo. Jej czary działają najlepiej na ludziach. Na innych potworach działają nieco gorzej.
- Nie ładnie wtrącać się do czyjeś miski, Valid - powiedziała spokojnie i podeszła na niebezpieczną odległość do niego. - Następnym razem znajdź sobie swoją własną ofiarę, a nie wtrącasz się do innych - mruknęła i poklepała go po policzku.
Nile
[Witam i zaczynam.]
OdpowiedzUsuńCałe przedstawienie w postaci masakry z reguły kończyło się o podobnej porze. Uśmiechnięci arystokraci prowadzili – lub wlekli – swoje maskotki w postaci niespecjalnie przytomnych ludzi z ogromnym namaszczeniem, jak myśliwi swoje trofea po udanym polowaniu. Jack już taka zadowolona nie była, kiedy każdego dnia musiała pozaglądać w każdy kąt i kącik, czy aby na pewno żaden człowiek nie pobawił się w widownię tego przedstawienia.
Snuła się jak cień od uliczki do uliczki, kiedy nagle usłyszała głuchy trzask tłuczonego szkła, a zaraz po nim łomot i zduszony jęk. Zaczaiła się przy najbliższej ścianie, zaglądając w głąb ciemnej uliczki. W końcu z niedobitkami też trzeba było zrobić porządek, ale nie mogła ot tak wkroczyć łowcy w paradę. Leżący na ziemi człowiek mruczał coś pod nosem, widocznie próbując się podnieść. W mieszkaniu z wybitym oknem można jednak było dostrzec ruch. Czekała, mrużąc oczy.
[Ach, mam ten sam problem. Zazwyczaj po prostu unikam wątków męsko-męskich, gdyż z doświadczenia wiem, że ona mi po prostu nie wychodzą. Można jednak spróbować. A nóż, widelec i łyżka się uda? ^^
OdpowiedzUsuńOczywiście, mi pasuje. Mogę liczyć na zaczęcie? Głowę mam zawaloną jedynie datami z historii w tej chwili.]
[Jest w porządku ;)]
OdpowiedzUsuńW ułamku sekundy sięgnęła po broń i wycelowała w istotę. Ten odruch uważała za wyjątkowo przydatny, chociaż spora część arystokracji wręcz lubowała się w kpieniu z tego śmiesznego pistoleciku. A jednak dla ludzi był to bardzo przekonujący argument, że dzięki straży są bezpieczni.
Uśmiechnęła się pod nosem, chowając broń.
– Wbrew pozorom jest całkiem znośne – mruknęła w odpowiedzi, zerkając na mężczyznę. – Przepraszam, że przeszkodziłam. Niestety niektórzy panowie i niektóre panie nie mają nawyku sprzątania za sobą, a to może nam bardzo zaszkodzić.
Jack raczej byłaby niespecjalnie zdziwiona, że coś się jednak wydało. Obserwowała poczynania istot od bardzo długiego czasu i zachowanie niektórych z nich zaliczało się do co najmniej nieodpowiedzialnych. Mogła jeszcze rozumieć, że ktoś zostawił ciało na środku ulicy, ale żywy człowiek raczej nie pozostawał bierny, z anielską cierpliwością oczekując aż jakaś bestia powydziera mu wnętrzności, a i tak pozostawionych śmiertelników widziała.
- Wisisz mi nowy strój - mruknęła cicho patrząc na to jak rozrywa jej ubranie. Czy się bała? A w życiu! Ona nigdy się nie bała. Potrafiła sobie poradzić nawet w bardzo trudnych sytuacjach. Zbyt dużo już widziała by dać się zaskoczyć jakiemuś tam wilkołakowi.
OdpowiedzUsuńOgólnie rzecz biorąc to psychika wilkołaków była bardzo prosto zbudowana. Oni nie mają uczuć. Żyją tylko z chęci zabijania Spodziewała się tego, że jej "kolega" tak właśnie zrobi. Nawet uśmiechnęła się do niego ślicznie i poprawiła się na ziemi by wygodniej jej się leżało. Niech nie zapomina, że ona jest czarownicą i jednym zaklęciem mogłaby zamienić Go w każde inne stworzenie jakie by sobie wymyśliła. Ten czar, na wilkołaki, głównie nie działał w pełni, a teraz pełni nie było. Ponadto mogła wyczarować jakąś kulę ognia i by się sparzył.
- A Ciebie nikt nie nauczył, że damy traktuje się z godnością? - mruknęła cicho i spojrzała na swoje nagie piersi. Westchnęła cicho czując nieprzyjemny chłód w okolicach całego ciała. - I się ich nie rozbiera jeśli nie mają na to ochoty? Mogłeś powiedzieć, że lubisz moje ciało. Możliwe, że mogłabym Ci je udostępnić - powiedziała uśmiechając się do niego nieco złośliwie. - Nawet nie próbuj mnie tknąć, bo to może się dla nas bardzo źle skończyć... - ona mu nie groziła. Ona go tylko delikatnie ostrzegała.
Nile
[ Chęć na wątek z Summer? :)Masz pomysły?]
OdpowiedzUsuń[Witam]
OdpowiedzUsuńNoc w jednej chwili pochłonęła las. A może po prostu był na tyle znudzony, że czas płynął nieco szybciej niż zwykle... Jakkolwiek by nie było, oznaczało to jedno.
Polowanie czas zacząć!
Tak, tak. W lesie!
Przeskoczył z jednego drzewa na drugie, a płaszcz zafurkotał zabawnie. Uwielbiał to, mimo że zdradzało jego położenie.
Nie tym razem. Dziś nie będzie się ukrywał!
Z szaleńczym uśmieszkiem, podniósł dłonie ku górze i poruszył palcami, odzianymi w czarne rękawiczki. Tak. Czuł jak przez jego ciało przepływa energia. Przymknął oczy i uniósł brodę. Drzewa zaszumiały cicho i wyłoniła się ona... Fioletowy płaszcz i łuk w dłoni. Przeuroczy, czarnowłosy amor.
5... 4... 3... 2... 1...
Sztylety przeszywając powietrze, świsnęły mu koło ucha. Tego właśnie potrzebował.
Zza jego pleców wyłoniła się młoda kobieta, o fanatycznych oczach, odziana w czerń. Jak bardzo uwielbiał zaglądać w te oczy.
- Idź moja droga - wyszeptał, a ta posłuchała polecenia.
Wyciągnęła miecze i zaczęła biec w stronę fioletowej przeciwniczki.
- Nie ma to jak bić się trupami... - wymamrotał do siebie.
Wykonał kolejny gest, a jego lalka posłusznie wykonała polecenie.
Żałował, że nie mógł przyglądać się wszystkiemu swoimi oczami.
Jego młoda zabawka sprawowała się nadzwyczaj dobrze. Odbiła się od kilku drzew, unikając strzał i jednym uderzeniem, złamała przeciwniczce kręgosłup. Tamta tylko zawyła cicho. A podobno... One nie czują bólu... Tak. To była zaprawdę sadystyczna zabawa.
Z transu wyrwał go ruch. Zupełnie niepożądany.
Czyżby walka miała być odciągnięciem uwagi, aby zakraść się do konstruktora?
Otworzył oczy, a tuż obok niego stał nieznajomy mężczyzna. Widokiem jednak nie dano mu się nacieszyć.
Szczęk metalu i zanim uskoczył jeden z mieczy przeciął mu tętnicę na szyi. Uśmiechnął się spokojnie i zacisnął dłoń na wciąż krwawiącej ranie.
- Witaj - wyszeptał jak gdyby nic się nie działo.
Zaczął się cicho śmiać. Na tyle wyraźnie, na ile pozwalała mu obecna sytuacja. Krew coraz większym strumyczkiem, spływała po szyi, sprawiając mu małą przyjemność.
OdpowiedzUsuńCzy sądził, że teraz padnie i zacznie błagać o życie? Nie. To nie było w jego stylu.
- Mówisz o tym?
Zsunął dłoń niżej, odkrywając jedynie poplamione gardło. Uwielbiał robić takie sztuczki. Tym bardziej, gdy liczyły się sekundy. Może i pozbył się sporej ilości krwi, ale zawsze było warto.
Usłyszał tupot stóp. Dwie panny, które jeszcze przed chwilą były gotowe odrąbać sobie głowy, biegły zgodnie w stronę mężczyzn. Obie ukłoniły się także i zastygły w takiej pozycji.
- Pani pyta czy nic się nie stało. To był przypadek - odezwała się kobieta odziana w fiolet. Nawet drgnęła delikatnie zapewne z obawy.
- Jak widać sytuację opanowałem. I to nie fair podkradać czyjeś maszyny bojowe. Słyszałaś? Przecież wiem, że masz transmisję na żywo.
Panna w fiolecie wyprostowała się, a jej oczy okazywały nieobecność, wpatrzone w dal.
- Tak, słyszę. To chyba dobrze, że jej nie odstrzeliłam, prawda? Tak bardzo ją lubisz. I powinieneś bardziej uważać. Dopuściłeś, aby ktoś znalazł się za twoimi plecami. Kto to jest?
- A bo ja wiem...
Oboje odwrócili się w stronę nieznajomego i wbili w niego wzrok, wyczekująco.