STORMY
Imię: Victoria (dawniej: Wiktorija)Nazwisko: (nieujawnione)
Wiek: (nieujawniony)
Zajęcie: Kolekcjoner (trofea-link)
Rasa: Długowieczna
Pochodzenie: Rosja
Aktualne miejsce zamieszkania: Willa
Dodatkowe: Porozumiewa się z nocnymi ptakami (kruki); arystokratka; wampirze korzenie.
[Witam. Oczywiście, jestem jak najbardziej otwarta na wątki.]
[Witam, witam. Nie przedłużając, pozwolę sobie zacząć wątek. Gdyby coś nie pasowało, to krzycz.]
OdpowiedzUsuńCzerń ubrań i ich prosty krój wyraźnie odcinał się od subtelnego otoczenia. Kern rozglądała się dookoła, dokładnie przesuwając wzrokiem po każdym najmniejszym zdobieniu. Nawet korytarz był wykończony z największą starannością, a wydawałoby się, że to takie niepozorne miejsce.
Do zachodu słońca było jeszcze daleko, toteż – w przeciwieństwie do innych strażników – nie miała wiele do roboty. Aby jednak nie trwonić czasu, udała się do willi, jak zawsze w podobnych sytuacjach. Rozkaz był rozkazem, nawet jeżeli posada chłopca na posyłki nie była jej ulubioną. Oczywiście oficjalnie nazywało się to oferowaniem usług straży. W postaci przynieś, wynieś. W końcu arystokracja nie mogła od tak kręcić się po mieście, zbyt wiele nowych twarzy z pewnością przyciągnęłoby uwagę. Kern natomiast była jedną z wielu wtyk straży w mieście. Żyła życiem ludzi, chodziła do sklepów, przysłuchiwała się plotkom, opowiadaniom, a przede wszystkim miała zaufanie całej śmiertelnej społeczności.
Tym razem pewna pani o błękitnej krwi zażyczyła sobie czegoś z miasta, co w sumie dla Jack wydawało się nieco dziwne – jakby w willi mogło czegokolwiek brakować. Czekała jednak grzecznie aż pani skonsultuje się z kimś innym, co to konkretnie ma być. Sterczała tak, lekko znużona, od dobrych piętnastu minut, obserwując popisy architektoniczne. Ogarnęło ją już lekkie zwątpienie, czy ta wyprawa dojdzie do skutku i zaczęła utwierdzać się w przekonaniu, że warto poszukać nowego ''pracodawcy''.
[Cieszę się :)]
OdpowiedzUsuńMomentalnie oderwała wzrok od otoczenia i przeniosła go na nowo przybyłą.
– Witaj – ukłoniła się na widok ciemnowłosej. Jej zachowania nie można jednak było określić mianem przymilnego. W straży obowiązywała ścisła kultura, zwłaszcza wobec arystokracji i niezależnie od tego, co myślał strażnik o danej osobie, musiał jej przestrzegać. Jednak w tym wypadku Jack nawet nie miała powodu czuć ewentualnej awersji do arystokratki. Mimo tego, że bywała tu dość często, nie znała jej. W zasadzie nie było to aż takie niesamowite; mieszkało tu bardzo dużo osób. I tak dziw, że zapamiętała sporą część tych, których spotkała tylko raz.
Obserwowała ciemnowłosą przez moment, uświadamiając sobie, że jednak skądś ją kojarzy. Cóż, nie tylko ludzie szeptali między sobą. Ba! W miejscu takim jak to, pełnego pysznych, zazdrosnych, chciwych i bór wie jakich jeszcze, nietrudno było usłyszeć jakąś plotkę. O ile Jack dobrze skojarzyła twarze, właśnie ta kobieta miała jakąś dziwną kolekcję.
– Czy straż może w czymś pomóc? – zapytała oficjalnie. Kątem oka zerknęła w kierunku miejsca, gdzie zniknęła tamta arystokratka. Kern stwierdziła jednak, że pewnie kbieta zapomniała o całej sprawie i nic się nie stanie, jeżeli zajmie się czymś innym.
[Dzień dobry. Zoję można spotkać właściwie wszędzie. Zarówno w Willi, jak i w mieście, czy też w lesie. Bardzo dziękuję za chęć rozpoczęcia wątku ]
OdpowiedzUsuńZoja
[A może pójdziemy w coś normalnego? Przecież to także "normalne" miasto. Więc może spotkają się w księgarni i Nile poprosi Stormy o pomoc w wykonaniu wyboru? ]
OdpowiedzUsuńNile
[Witaj.]
OdpowiedzUsuńCzas płynął powoli. Wymierzany kolejnymi kroplami krwi, skapującymi mu z ust. Chyba nie powinien tak bardzo nadwyrężać swojego ciała... Albo poprosić o nowe lub wzmocnienie! Cholerni naukowcy.
A może była to wina ostrza, które rozpłatało mu brzuch?
Bzdura.
Powoli tracił przytomność wśród ostatnich ksiąg biblioteki. W pogoni za wiatrem...
[Wybacz ilość i jakość. Mam zamiar to potem rozkręcić]
Usuń[Jasne, że ma. Tylko nie wiem czy to wystarczy przy rozprutym brzuchu.]
OdpowiedzUsuńTak. Tak właśnie bywało, gdy chciał włamać się na ostatnie piętro biblioteki. Von Loewenwold postarał się, aby nawet tacy jak on nie mieli do niej dostępu, jeśli nie mieli pozwolenia.
Ale on nie należał do osób, które mają zamiar prosić o takowe, a sama chęć sprawdzenia siebie i możliwość śmierci dawała ten mały dreszczyk ekscytacji.
Miał to po co przyszedł. Do piersi przyciskał czarną księgę ze złotymi, Niemieckimi napisami. To wystarczało, aby mógł poczuć się choć na chwilkę szczęśliwy.
Kaszlnął po raz kolejny, a czarna, spieniona posoka wydobywała mu się z ust.
Czego więcej mógł chcieć?
Jakże nie mógł być szczęśliwy. Trzymał w dłoniach dziennik pokładowy samej Trzynastki!
OdpowiedzUsuńNajprawdziwszy dziennik pokładowy numeru trzynastego!
Czegoż mógł więcej chcieć?
A może po prostu całej kolekcji? Tak. Ją zdobędzie potem. Ale jak na razie czuł wciąż opuszczającą go krew. Ta wspaniała woń. I energia życiowa. Wypływała w takim tempie, że ledwo kontaktował z rzeczywistością.
Kiwnął głową na znak przyzwolenia. Co za różnica, co by tam znalazła. Zapewne wiele dziwnych rzeczy. Ale czy to miało znaczenie w obliczu śmierci?
A i owszem. Bo kto potem oczyści jego honor?
[Jak masz pomysł, to zarzucaj nim, a jakże, ja zacznę :D]
OdpowiedzUsuńSorin
[witam, ja po wątek/powiązanie pytam ;)gadam do rymu x3]
OdpowiedzUsuń[aż mnie ciarki przeszły ^_^ słodko, gdy patrze na jej trofea.]
OdpowiedzUsuńDzień się dopiero zaczynał, gdy w końcu postanowiła wyjść z baru. To była dosyć późna pora, ale dzień był odpowiedni. No i słońce schowane było za ciężkimi chmurami, tak że nie raziło ja w oczy. Dlatego też postanowiła sie jeszcze przejść po parku nim wróci do domu.
Tak domu.. Pokręciła głowa lekko sfrustrowana. Była już w tym mieście jakiś czas, a nadal nie mogła sie do niego przyzwyczaić. Niby to tylko kwestia zamieszkania, lecz nadal czuła sie tutaj obco.
Alejka, która teraz szła byłaby w chwili obecnej całkiem pusta, gdyby nie 2 pijaczków, która wracała w swym żałosnym stanie w końcu do swych domów. Co za ironia prawda?.
Przechodząc koło witryny sklepowej zatrzymała się i niby udając zainteresowanie wystawa spoglądała przez szkło łakomie na mężczyzn. Stukot jej butów o bruk przyciągnął ich uwagę i nawet nie musiała sie zbytnio starać, by ich do siebie przyciągnąć. Kątem oka spoglądała czy idą a sama poprawiała swe obcisłe ciuchy i odwróciła się z promiennym uśmiechem w ich stronę.
Pierwszy z nich (trochę nawet i szkoda chłopaka) blondyn - pod kły podszedł pierwszy i z niego wypiła najwięcej. Z drugim musiała się niestety przenieść, gdyż usłyszała codzienny, poranny ruch. Wzięła go pod ramię i szybciej niż myśl znaleźli się w lesie. Im w nim ciemniej tym lepiej. Dla niej samej. Bardzo nie lubiła, gdy ktoś jej przeszkadzał. Tylko ze się nie spodziewała że jej jedzonko zacznie przytomnieć. Co za nieuwagą - mruknęła do siebie uciszając myślą. Dopiero wtedy mogła dokończyć łowy.
[pomyślmy...]
UsuńByła tak zaoferowana pożywianiem, że nie pomyślała iż ktoś może sie jej przyglądać w tym samym czasie. Czasem totalna beztroska = głupota, ale głód ja ściskał. Swą ofiarę "sprzątnęła" tak, by nie było jej "widać" przez kilka godzin a sama zagłębiła się w las nie przetartym szlakiem do małej rzeczki.
Poderwała głowę, gdy tylko usłyszała hałas nie daleko i udając obojętność, zmywała posokę z ciała tyle ile się dało. Cały czas czuła na sobie czyjeś spojrzenie, gdy w końcu postanowiła sie odezwać.
- nie wiem jak ty, kimkolwiek jesteś, ale nie lubię gdy ktoś mi się przygląda... Więc może wyjdziesz bym mogła się uprzejmię przywitać? - rzuciła chłodno.
[o jak fajnie, dzięki że od razu zaczęłaś ;)]
OdpowiedzUsuńDziś bardzo szybko opuścił wille, potrzebował rozrywki. Rozlew krwi jak zwykle go cieszył, ale i znudził się dziś wyjątkowo szybko. Szedł akurat z powrotem, spoglądał na budynek z wesołym uśmiechem. Nie przejmował się w ogóle krwią na ubraniu, ani tym ile z tej posoki należało do niego. Wypadki się zdarzają, ale potrafił sobie z tym radzić.
Będąc już nawet blisko zauważył że się chwieje.- Jest gorzej - wymamrotał z trudem opanowując chichot. Potrząsnął głową i akurat zobaczył że nie jest tutaj sam. Zatrzymał się jakieś dwa metry od nieznajomej, przyglądał jej się.- Chyba krwawisz - powiedział nie wiedząc czemu i po co.
Czterdzieści Siedem
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[aha, no to całe szczęście że jednak dziś napisałaś xD]
OdpowiedzUsuńCzy był zagrożeniem, czy nie to już było niepewne. On nawet ranny potrafił wiele zrobić i gdy naprawde chciał umiał ukryć słabość fizyczną.
Wiedział jednak że pewność siebie teraz gdzieś znikła, uciekła od niego, ale powróci...musi.
Przestąpił nieco z nogi na nogę i po chwili stanąl bardziej stabilnie, w lekkim rozkroku wyglądał jakby gotowy był zaatakować.
- Możliwe, ale ja dalej jestem niebezpieczny, a ty nawet z lekkimi obrażeniami nie wyglądasz na zagrożenie - stwierdził z uśmieszkiem. Dotknął lekko swojego boku w miejscu gdzie powinna być rana i była tam. Jednak czuł pod palcami że chyba krew przestawała lecieć
[spoko.. końcówka miała dojść, ale niestety internet jest dziś u mnie zbuntowany i mam jeszcze burze by było ciekawie, więc udało mi sie w końcu wkleić ;) pewnie sama wiesz jak to bywa, gdy nagle prąd odetnie ]
OdpowiedzUsuńOdchyliła głowę nieznacznie do tyłu, słysząc szelest znacznie bliżej siebie niz przypuszczała. Baa.. to nie do pomyślenia by się wcześniej nie zorientowała. Ale sie stało i mogła sie winić tylko na siebie samą. Poczuła sie rozbawiona słysząc jej lekko złośliwa odpowiedź. Dokończyła mycie rąk.
- bywają rzadkie wyjątki - zauważyła kwaśno. - ale wierzyć mi nie musicie. Baa.. nawet tego nie wymagam. - wstała wyprostowana w końcu. Odwróciła się niespiesznie i stanęła prawie twarzą w twarz z nieznajomą. Nie przepadała za przesadną bliskością, więc sie odsunęła do tyłu kilka kroków.
- oh witam zatem - uśmiechnęła się szeroko, wpatrzona z uwaga w rozmówczynie. Kimkolwiek ona była. No, ale jeszcze przyjdzie czas by sie tego dowiedzieć.
Skoro nienawidziła, to cóż to był niefart. Czterdzieści Siedem był taki z natury że kpił z innych, nie raz otwarcie, a nieraz ukrywał to za ładnymi słówkami.
OdpowiedzUsuńUchylił się zgrabnie przed ciosem, ale już przed uderzeniem dlonią nie uciekł. Po części bo zabrakło mu kilku sekund, a po części bo nie chciał. Czemu to już odpowiedź zbyt skomplikowana.
Domyślał się że w jego oczach błyszczy ból, nieznajoma uderzyła kolanem w ranę i krew znów leciała a to przyjemne nie było. Zaraz jednak odczuł dziwną radość i zaśmiał się, upływ krwi nie działał dobrze na niego.
- puść mnie pani puki miły - odparł trochę warcząc.
Mógł ją zabić bez wysiłku, po to został stworzony by zabijać. Wyciągnął rękę i położył na szyi kobiety, ostrym paznokciem, bardziej pazurem, przesunął po jej krtani. Uśmiechnął się dziwnie.
Wiedział że groźby na nic się nie zdadzą, za długo już żył i zbyt wiele razy będąc młodszym próbował tego.
OdpowiedzUsuńNie planował zaatakować ją fizycznie by zabić, on miał zamiar zadziałać bardziej nie fair. Syknął gdy wykręciła mu nadgarstek. Przez parę minut patrzył tylko na nią, nie reagował na nic co dziewczyna robiła. Powodem jego bezczynności był gwałtowne pojawienie się przebłysku z przeszłość, był w podobnej sytuacji i za bezsilność oberwał poważnie.
Jego spojrzenie nagle stało się trzeźwe, wyrwał nadgarstek z jej uścisku i zacisnął palce na szyi nieznajomej. Skupił się na układzie nerwowym dziewczyny. Wykorzystał swoją umiejętność i wysłał w jej ciało z całą siłą impuls elektryczny tym samym zadał jej cios od wewnątrz. Odepchnął ją mocno gdy tylko kobieta krzyknęła i wypuściła ostrze, które upadło na ziemię. Usiadł gwałtownie, patrzył na nią ledwo panując nad złością.
- Nigdy nikogo nie przepraszam - warknął, mrużąc ślepia które na powrót stały się nieobecne. Był gotów w każdej chwili unieruchomić ją dzięki następnemu ładunkowi elektrycznemu.
[Pomyślmy...
OdpowiedzUsuńHarl ma brata należącego do gatunku agresywnych kleptomanów, tak? Możemy założyć, że postanowi tak dla zabawy zaatakować Stormy, która go unieszkodliwi. Oczywiście Harley przypadkowo znajdzie się w pobliżu i zacznie bronić chłoptasia. Kiedy ten pospiesznie się oddali, Stormy zorientuje się, iż coś mniej lub bardziej ważnego zniknęło z jej torebki/kieszeni. Obie panie zaczną poszukiwania złodzieja, zapuszczając się w stosunkowo nieprzyjemne miejsca (las?).]
Dziewczyna nie mogła go zrozumieć, tylko osoby które żyły jak on rozumiały takie podejście do życia. Skupiał już energię by znów zaatakować, ale porzucił ten pomysł słysząc jej słowa. Podniósł sie wolno, uważnie obserwował.
OdpowiedzUsuń- nie chcesz walczyć ze mną, nie pokonasz mnie - powiedział całkiem poważnie, ale teraz nie miał zamiaru obrazić ją tylko powstrzymać przed walką. Całe jego życie było skupione na trenowaniu, zabijaniu i przyjmowaniu kar za błędy. Od jakiegoś czasu dodano do tego jeszcze wysyłanie tam gdzie nie radzono sobie. Był przez to zmęczony walką, ale nie miał zamiaru dać się pokonać bo to było wręcz nie do pomyślenia.
Skrzyżował ręce na torsie, patrzył na nią wydawało by sie nieobecnym wzrokiem. Tak naprawdę jednak obserwował kazdy jej ruch.
[no nie moga się pozabijać ;P pogodzimy ich ;)]
- nie potrafisz zakpić z innych - powiedział z uśmiechem tak wesołym że aż nie pasującym do sytuacji.- uderzasz niecelnie - dodał. Nie ruszyła go ta zaczepka ze strony nieznajomej. Czy człowiek był by wstanie zadać mu taką ranę? Pewnie że nie. Istota z którą zmierzył sie wcześniej wiedział że jest silniejsza od niego, ale mimo to pchany pewnością siebie pozwolił sobie na starcie czego pożałował w pewnym stopniu.- jak ci na imię ? - spytał nagle. Obszedł ja dokoła niczym drapieżnik ofiarę. Po co zadal to pytanie, to już była jego sprawa i nie miał zamiaru zdradzić celu nikomu.
OdpowiedzUsuń[racja, też mi wiadomo że wszyscy to blondyni jednak, pomińmy już fakt że na zdjęciu ma chyba raczej bardziej białe włosy, nie mogłam po prostu znaleźć innego zdjęcia a to pasowało.]
[Odkąd przebywam w towarzystwie wiadomego pana już niewiele mnie może zdziwić.]
OdpowiedzUsuńZmrużyła lekko oczy. Wiedziała, że o tej godzinie w Galerii nie powinno być zbyt wiele osób. Ponadto kręte korytarzyki spokojnie mogły skryć parę tajemnic, więc miejsce jak najbardziej odpowiednie. I neutralne. Nawet gdyby ktoś zobaczył tam wróżkę ze skrzydłami, nie zdziwiłby się zbytnio, uznając dziwny wytwór za kolejne dzieło osobliwego artysty.
– Rewir Szarego Robaka powinien być odpowiedni – stwierdziła, spoglądając na brunetkę. Miała tylko nadzieję, że właściciel nie będzie się zbytnio naprzykrzał.
[Bardzo chętnie. Tym bardziej, że uwielbiam imię Victoria. Jakieś konkretne pomysły?]
OdpowiedzUsuńAnthony
[ok, coś mam. nie wiem czy Ci się spodoba, bo jakieś takie zupełnie spontaniczne. Sjęgniewa mogłaby dopiero co przybyć do miasteczka i jak na razie wolałaby się nie pokazywać. czyli musiałaby ograniczyć swoje napaści na przypadkowych ludzi, co zmusiłoby ją do zapolowania na kruki. no i by kilka zżarła, co z kolei średnio spodobałoby się Stormy. no i musiałaby zbadać całą sprawę]
OdpowiedzUsuńNie zapomniał, ale tak już mial ze szybko zmieniał podejście i w jednej chwili potrafił być agresywny i wredny by zaraz zacząć być przyjaznym i wesołym. Można było to nazwać wahaniami nastroju, albo jakimiś zaburzeniami...co jednak było prawdą to raczej nie łatwo stwierdzić.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się.- Stormy - powtórzył z uśmiechem. Spoważniał jednak nieco gdy spytała o jego imię. Patrzył na nią dłuższą chwilę.- Czterdzieści Siedem - odparł. Widząc jej minę, chciało mu się śmiać, ale jakoś opanowal się.
- Nazywają mnie Czterdzieści Siedem - dodał.
Po zmroku na ulice miasta wylewa się prawie połowa całej populacji miasteczka. Dla drobnego złodziejaszka jest to idealna okazja do pozbawienia kogoś cennego przedmiotu, krwi czy nawet głowy. Harley doskonale znała swojego brata. Jego intencje, bynajmniej nie kryształowe. Sroczy zmysł. Złośliwy błysk w oku, zręczność i szybkość wyszkolonego kieszonkowca. Wiedziała, że wiecznie należy go pilnować, jednak osobiście pragnęła zrobić sobie przerwę od niańczenia dorosłego… czegoś. Mimo że określali się mianem rodzeństwa, wciąż nie poznali własnych historii. Czy to normalne?
OdpowiedzUsuńPowracając jednak do tematu – nie miała zamiaru go doglądać przez pierwsze pięć minut. Później poczuła delikatne ukłucie niepokoju, które przerodziło się w strach, gdy z okna mieszkania dostrzegła jego sylwetkę. Słusznie przez cały wieczór szykowała się do ewentualnej interwencji, mimo że robiła to automatycznie, bez nadzoru umysłu. Kiedy zbiegała na dół przygotowywała się raczej do odciągnięcia go od ofiary niż ratowania jego szanownego i bezmyślnego tyłka.
Cóż… Troszeczkę się zdziwiła na widok powalonego brata. I to jeszcze przez przedstawicielkę płci rzekomo słabszej!
– Nie radzę – mruknęła głośno, stojąc nieopodal kręgu światła, w którym rozgrywała się cała scena. Patrzyła na dziewczynę z udawanym spokojem, koncentrowała się na tym, aby w razie wypadku zadziałać błyskawicznie. Czyli martwiła się o niego. Niesamowite, prawda? Jeszcze kilka godzin temu deklarowała, że urwie mu łeb.
[odpiszę ci jak mnie natchnię... uzbrój sie w cierpliwość..]
OdpowiedzUsuń[Znam ten ból.]
OdpowiedzUsuńSzary Robak uwielbiał zaskakiwać. Czasami więc galeria wydawała się zupełnie opuszczona, jakby ktoś wyszedł i nigdy więcej nie miał zamiaru wracać. Zdarzało mu się, że wyskakiwał nagle, w najmniej spodziewanym momencie i jak gdyby nigdy nic zaczynał rozmowę.
Jack otworzyła drzwi do budynku. Rozejrzała się dookoła, jednak nigdzie go nie zobaczyła. Zastanawiała się przez moment, po czym podeszła do pierwszej z rzeźb i zastukała delikatnie w jej zimną powłokę. Skinęła na kobietę. Ruszyły korytarzem do przodu. Po dłużej chwili krążenia po krętych korytarzach, przy jednej z prac, dostrzegła Szarego Robaka. Wyglądał na skonsternowanego.
– Bladoróżowy, amarant, bordo... – szeptał. Nagle odwrócił się do nich, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Na jego głowie lśnił złoty cylinder. Ubrany był w garnitur w ciemnym odcieniu morskiego. – Witajcie, drogie panie. Czym mogę służyć?
Ukłonił się nisko, spoglądając przyjaźnie na Stormy.
[Ogólnie obydwoje są z Rosji, więc już kiedyś mogli się spotkać. A teraz, zawsze Victoria może przyjść do "Zorki" tak o na wino, bądź też chce się czegoś o kimś dowiedzieć ;) ]
OdpowiedzUsuńAccelerator
[Bardzo mi miło, że tacy ludzie jak Ty i ja istnieją. Zaczynanie na powitanie jest bardzo miłe.]
OdpowiedzUsuńCzarne oficerki pełne były błota i wody oraz czegoś, co wyglądało jak małe pisklę – miało rozdziawiony dziobek i nieopierzone ciałko i skrzydła. Buty miała co najmniej o dwa rozmiary za duże, przez co do przestrzeni pomiędzy nimi a uniformem wpadało wszystko, co irytowało i moczyło materiał, drażniąc skórę. Komary cięły, chrzęst gałęzi pod podeszwami hałasował, a mimo to nieprzerwanie szła, żeby zdążyć do Willi przed nastaniem ranka.
Na obu policzkach narysowane zostały równe paski w trzech kolorach: czarnym, czerwonym i białym. Białe i czarne oko niezdarnie rejestrowało każdy ruch, w którymś momencie nawet uszy przestały zastanawiać się nad słyszanymi dźwiękami. Aż do chwili krzyku, który nikomu, kto znajdował się w pobliżu, nie mógłby umknąć. Dzwoneczek poczuła jak przyjemność spływa po niej, jakby to właśnie ona była przyczyną strachu, krwi i moczu spływającego po kostkach.
Szła powoli, obserwując otoczenie od prawej do lewej i szukając drugiej osoby. Znajdowała się już niedaleko willi, to raz. Dwa, zabijaną ktoś musiał zabić. Nie chciała być drugą ofiarą, ale w swoich dłoniach miała już tylko paznokcie. Brudne i połamane, część poobgryzana. Kiepskie byłaby z nich broń.
Jack nie wyglądała na zdziwioną w najmniejszym calu. Na jej ustach zaigrał tylko wesoły uśmiech. Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w pustkę, po czym przeniosła spojrzenie na kobietę. Szczerze wątpiła, żeby Robak faktycznie się jeszcze nimi interesował czy chciał podsłuchiwać. Zapewne wrócił do rozstrzygania trudnej decyzji odnoście bladoróżowego, amarantu i bordo.
OdpowiedzUsuń– Jakie informacje konkretnie są potrzebne? – zapytała, mijając malowidło, na którym przeważał granatowy odcień. Właściwie ciężko było stwierdzić, co przedstawiało, zwłaszcza że jedna jego część była wypukła.