poniedziałek, 27 maja 2013

"Są wartości, dla których warto życie poświęcić. Cudze."







"Gdy śmierć jest największym niebezpieczeństwem, pokłada się nadzieję w życiu; ale gdy się zna jeszcze straszniejsze niebezpieczeństwo, pokłada się nadzieję w śmierci." 

S. Kierkegaard 


Tags: Anime, Fanart, Pixiv, South Park, Stanley Randall Marsh
Aleksjiej Drawonic
Accelerator
Rosjanin (tak przynajmniej mu się wydaje)
Sam nie wie czym jest
Ponoć jest starszy od Jezusa
Mieszka sam w małym domku
Pracownik "Zorka"
Wie wszystko o wszystkim
Nie wie niczego o niczym
Jest i go nie ma
Bogaty aczkolwiek kieszenie ma puste
Zdradzi wszystko za marne drobniaki
Fałszywy


Śmierć 






[Zdjęcie niedługo ulegnie zmianie. Witam]

9 komentarzy:

  1. [Dobry. Chętnie coś zacznę, jednak najpierw chciałam się dowiedzieć, czy ma to być coś typowego w stylu spotkania w "Zorce", czy może coś mniej zwykłego? Jeżeli masz jakieś pomysły, to chętnie posłucham.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Okej. Zaczynam.]

    Było zbyt późno, żeby spokojnie hasać sobie po ulicach. Chłodnawy wietrzyk czynił pogodę przyjemniejszą. Masakra zaczęła się dobrą godzinę temu, więc jej efekty nie były jeszcze aż tak widoczne. Jack wpadła do "Zorki" z cichym impetem. Kilkoma głębszymi haustami powietrza uspokoiła oddech. Poprawiła czarny plecak, uparcie zsuwający się z ramienia. Odgarnęła z oczu grzywkę, przecinając dyskretnym spojrzeniem każdy kąt. Zupełne pustki wydały jej się dziwnym zjawiskiem. Widywała tu istoty, które nie miały ochoty na smakowanie zawartości żył i słuchanie wrzasków. Cóż, alkohol zazwyczaj wydawał się ciekawą, a przynajmniej na swój sposób kojącą alternatywą.
    Powoli usiadła przy barze, tuż na samym krańcu w okolicy ściany. Położyła plecak na kolanach. Oparła się o kontuar, splatając palce. Wbiła wzrok przed siebie, a na jej twarzy pojawiło się głębokie zamyślenie. W każdym razie przynajmniej tak się wydawało. Być może była to tylko maska dla zwierzęcej czujności.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Jakieś konkretne życzenia odnośnie wątku? Ewentualnie pomysły.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie ma problemu.]

    Przez jej twarz przegalopował mały uśmieszek, kiedy zobaczyła mężczyznę. Chyba jednak miała swój szczęśliwy dzień. Przechyliła delikatnie głowę, wpatrując się w jego twarz.
    – Szklanką wody z lodem. Szkocką. Szklanką wody z cytryną – powiedziała powolnym, profesjonalnym tonem, jakby zdawała raport. Nie było w nim słychać jakichś wyraźnych emocji. Nagle uniosła wysoko brwi, żeby po ułamku sekundy znowu je opuścić. – I informacjami. Jak dużo mnie to wyniesie?
    Niejedno słyszała na temat "Zorki", atmosfery tam panującej, muzyki czy alkoholu, ale barman owiany był czymś w rodzaju woalki, przez którą nie mogła wszystkiego poprawnie ocenić. Niby wiedziała dużo, niby dużo widziała, a jednak coś umykało. Nie miała jednak czasu rozwodzić się teraz nad tym. Ważne, że posiadał dane, które mogły się okazać bardzo przydatne. A cena była zazwyczaj do uzgodnienia.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Witam. Jakieś propozycje odnośnie wątku? (mogę zacząć)]

    OdpowiedzUsuń
  6. Słońce leniwie wgramoliło się na nieboskłon. I wszystko wydawałoby się nieco sielankowe, gdyby nie kilka drobnych faktów, dzielących go od uzyskania spokoju...
    Biegł ile sił w nogach, a kule raz po raz świstały mu koło uszu. I właśnie w takich momentach, zastanawiał się czy aby nie przesadza z alkoholem. No bo w końcu nie jest normalne budzić się z luką w pamięci na środku poligonu. I aż dziw brał, że trafił na dzień testowania broni małego kalibru.
    Więcej już nie myślał, bo ból głowy szatańsko blokował jakikolwiek zdrowy rozsądek, a w umyśle tkwił tylko jeden komunikat. "Schować się! Tam jest płot.". Słyszał jeszcze gdzieś w oddali pokrzykiwania grupki żołnierzy, twierdzące raz po raz, iż "intruza trzeba rozstrzelać", "dać mu spokój", a resztę nie honor cytować.
    Wyliczenie odległości w takiej sytuacji wydawało się dość trudne i jak można było się domyślać, po dużym susie, zahaczył o wystające pręty nogą i przejechał twarzą po asfalcie.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Trochę pozmieniam.]

    Był jeszcze dzień, ale nie przeszkodziło jej to w znalezieniu się w pobliżu "Zorki". Z resztą, słońce lada chwila schowa się za horyzontem, a wtedy rozpocznie się polowanie. "Coś" jednak wisiało w powietrzu. Kazało się wycofać. Ale intuicja przegrała z rozumem i postanowiła wejść do środka na wino.
    Nim to uczyniła usłyszała za sobą dźwięk kroków, a w następnej sekundzie ktoś rzucił się jej na plecy, chcąc powalić na ziemię, a gdy to się mu nie udało napastnik przyłożył jej do szyi nóż.
    Victoria nie traciła panowania nad sobą. Złapała mężczyznę za rękę z nożem, odsunęła ją od siebie, po czym zwinnie przekręciła tak, aby móc spojrzeć mu w oczy. Następnie kopnęła go z półobrotu w żebra i błyskawicznym ruchem dłoni wytrąciła ostrze. Kątem oka, w cieniu, zobaczyła jeszcze kilku innych bandytów. Miecze trzymali w ten sposób, by nie zdradził ich błysk klingi, co nie udało im się na ich nieszczęście- wszystko widziała. Nie zdradziła się tym jednak.
    Mężczyzna zasłonił się przed jej kolejnym ciosem, tym razem w twarz, i szybko zaatakował pięściami. Zaraz po tym obok niej przeleciało kilka pocisków rewolweru. Ledwo udało jej się tego uniknąć. Nie mieli wyczucia i tylko dzięki temu nie oberwała. Trzej "ukryci" mężczyźni wyszli z cienia i zaatakowali mieczami. Wydobyła swój i odparadowała atak. Natychmiast cięła z rozmachu, obracając się na prawej nodze i przecinając tym sposobem jednemu z nich tętnicę szyjną. Zwalił się z głuchym jękiem na ziemię. Miała nadzieję, że dadzą już sobie spokój.
    Ale nie. Musiała rozpłatać kolejnemu napastnikowi brzuch, a trzeciemu odciąć dłoń z mieczem, nim czwarty stchórzył. Za późno. Właśnie zaczęła się dobrze bawić. Złapała delikwenta za ubranie i wymierzyła cios w twarz, po czym pchnęła na ziemię. Podeszła do niego, nogą przygwoździła do ziemi. Zaczął błagać o litość, ale Stormy nawet nie zamierzała go słuchać. Powoli wbijała mu sztylet w udo, słychać było chrupanie kości i jęki ofiary.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ruble i kopiejki.]

    Jeżeli faktycznie tak było, to zakładała, że rzadko musieli tu czyścić kontuar. Właściwie stołki barowe nie były specjalnie wygniecione i odrapane. Na jego pytanie skinęła głową. Diabelski uśmiech odwzajemniła z podobnym błyskiem w oczach, jednak dodała do tego lekkie drgnięcie lewej brwi. Cierpliwie zaczekała aż wszystkie trzy szklanki staną przed nią, a gdy mężczyzna oddalił się, wychyliła je w odpowiedniej kolejności. W każdym razie wrócił w samą porę, kiedy odstawiała ostatnią, chrupiąc kostkę lodu.
    – Niewygodnych dla kogoś całkiem istotnego. W lesie stoi duży dom. W dużym domu mieszka dużo bardzo różnych istotek. Jedne istotki mają się za ważne, inne mieszkają tam tylko ze względu na wygodę podawania nocnych posiłków. Wśród ważniaków są rasy, wśród nich rodziny, dużo rodzin, a każda z nich ma swoje zagadki. Interesuje mnie pewna rasa o ostrych ząbkach, lubująca się w czerwonym, ciepłym napoju. Konkretniej dwa rody, jeden z herbem z symbolem nieśmiertelności, drugi z herbem z alfą i omegą. Kłócą się o jakąś rzecz i trzymają swój spór w wielkiej tajemnicy. Ponadto jeden z mężczyzn należących do pierwszego roku ma podobno podejrzany interes z rasą powiązaną z wilkami, a także sprawia wiele problemów Fanipal, nagminnie i nieodpowiedzialnie bawiąc się jedzeniem. Arystokratyczne intrygi zazwyczaj są całkiem skomplikowane, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  9. [Coś Ci się tego ze zdjęciem zrobiło.]

    OdpowiedzUsuń